Można się nauczyć wielu języków obcych, ale nie mieć jak ani z kim rozmawiać.

Opanowanie przynajmniej jednego języka programowania to oczywiście warunek konieczny do rozpoczęcia kariery w IT, ale równolegle z językiem trzeba poznawać typowe narzędzia używane przez programistów na co dzień.

Jest GIT!

Przypomnij sobie, ile razy skasowałeś sobie świeżo przygotowane CV, list do teściowej albo pracę magisterską… Nawet, jeśli nigdy, to wiedz, że tworząc oprogramowanie nie sposób jest celnie i wybiórczo sięgać pamięcią wstecz, przywoływać pojedyncze linie kodu zagubione w przeszłości.

Dlatego każdy jeden programista z krwi i kości używa narzędzi kontroli wersji, ogólnie zwanych repami, tak jak buty sportowe zwie się adidasami bez względu na markę. System pozwala na zapisywanie kolejnych wersji tworzonego programu. Umożliwia odtwarzanie poprzednich wersji, ratuje cztery litery w przypadku utraty danych na skutek nieprzewidzianego skoku kota na klawiaturę. W pracy zespołowej umożliwia kontrolę nad progressem, kto z czego się wywiązał i kto co zepsuł. Najcześciej przez programistów iOS wybierany jest GIT, ze względu na wbudowaną integracje w Xcode. Wybierz sobie którykolwiek z GIT, Mercurial (HG), Subversion (SVN), CVS. Naucz się jednego, że móc opowiedzieć o tym potencjalnemu pracodawcy.

Moja aplikacja! Nie dam nikomu!

Jasnym jak słońce jest, że wiersze i powieści, kod i aplikacje można pisać do szuflady. Kto bogatemu zabroni? Jednak zazwyczaj, zwłaszcza w pracy, kod się pisze po to, żeby ktoś inny mógł zrobić z niego użytek. Aplikacje się buduje, udostępnia, a jeśli się to robi milion razy dziennie, dobrze jest, kiedy powtarzalne czynności przejmie automat. W tym miejscu polecam zapoznać się z serwerem do automatyzacji procesów budowania, udostępniania i testowania wypocin programisty.

 

Ej Stefan!

Człowiek jest istotą stadną, podświadomie dąży do relacji, wrodzone mamy załatwianie spraw „na gębę”. I świetnie, że dużo spraw da się tak załatwić. W jednoosobowej firmie można do woli gadać do siebie, albo do ściany i cała praca zostanie wykonana jak należy. Dwu- czy trzyosobowy zespół również poradzi sobie stosując klepniecie Stefana w … rąbek biurka, komunikację ustną, lekko wzmocnioną telefonem i pocztą elektroniczną, lekko zaprawioną Google Drivem. Gorzej, jeśli przyjdzie nam pracować w dużej firmie, albo być podwykonawcą, gdzie nie sposób będzie spotkać, nawet przez telefon, wszystkich ludzi zaangażowanych w wykonanie danego zadania, a tabela arkusza w Excelu okaże się jednak mieć koniec…

Nie da rady pracować w zespole ani pomiędzy zespołami bez narzędzia do rozpisywania zadań, przydzielania ich do odpowiedzialnych osób i śledzenia zmian. Tego rodzaju narzędzia nie są bardziej skomplikowane od gmaila z dodatkami, jednak trzeba znać przynajmniej jedno, np. JIRA żeby na pierwszej rozmowie o pracę nie świecić oczami.

Kod to nie mit, przypowieść, czy legenda, żeby przekaz ustny z pokolenia na pokolenie wystarczył, a rozbieżności pomiędzy wersjami nie wpływały na wartość przekazu. Życzę powodzenia w zapoznawaniu się z opisanymi narzędziami!